top of page
  • Kinga Glińska

Never ending story- ja vs studia.

Mam 18 lat i kilka dni temu zapisałam się na studia.

Wiele osób zrobiło to wcześniej,

wiele osób zrobiło to dzień przed zakończeniem rekrutacji,

wiele osób nigdy tego nie zrobi.


Zawsze się zastanawiałam nad tym, dlaczego tak właściwie jest tak dużo negatywnego szumu wokół tematu studiów- no właśnie, z a s t a n a w i a ł a m s i ę. Wszystko było piękne i proste dopóki czas nie postawił mnie przed dylematami dotyczącymi mojej przyszłości, które pojawiały się wraz z zadawanym pytaniem: „A co dalej?”- wtedy głupiałam.


I jak się okazuje głupieje nadal. Złożyłam na filologię polską oraz na psychologię w różnych miastach, jedno z nich nawet ma w swojej nazwie takie same litery co najlepszy makaron pod słońcem (przynajmniej pod takim słońcem, gdzie mieszkam).


Lecz zanim ostatecznie zdecydowałam się, myślałam o wielu różnych kierunkach, a mówiąc „wielu” mam na myśli dosłownie w i e l u.

Wywód powinnam oczywiście zacząć od wzruszającej opowieści o małej BLUEROSE, która śpiewała w przez lustrem do dezodorantu, czy szczotki- mimo wszystko oszczędzę Wam tego. Ale to prawda, od kiedy pamiętam śpiew i pisanie piosenek było zawsze gdzieś przy mnie. Dlatego pierwszym wyborem było studium wokalno-aktorskie. Ja, dumna, że w tak szybkim czasie wybrałam swoją drogę życiową, mogłam spać spokojnie, marząc o wielkiej karierze aktora najpopularniejszych musicalów w Polsce.


Jak się okazało wybór kierunku studiów jest diabelsko trudny. Oczywiście, ludzie różnią się od siebie i podejmują decyzje w różnym tempie. U mnie ostateczne decyzje podejmowane były milion razy i każdy kierunek związany z kontaktem z człowiekiem, czy sztuką wydawał się idealny.


Ale czego tu oczekiwać po nastolatce. No właśnie. Niektórzy ludzie rozmawiający ze mną, słuchający moich wywodów na temat studiów, byli przekonani, że moje zainteresowanie tym tematem jest wynikiem frustracji spowodowanej faktem, że moi znajomi mają już konkretne plany na przyszłość. To prawda, ale jedynie w pewnej części. Studiami interesowałam się, już w gimnazjum. Wydawało się to bardzo fascynujące. Wykłady, aule, bycie poważnym i szanowanym- ta, przez kogo.


Tak więc wybrałam aktorstwo. Gdy zorientowałam się, że praca aktora wymaga wielu poświęceń na kilku ważnych dla mnie płaszczyznach, stwierdziłam, że mogłabym celować w dietetykę i prowadzić własny gabinet. Szybko się rozmyśliłam, dowiadując się, że kończąc liceum musiałabym zdawać biologię i chemię na poziomie rozszerzonym. Wtedy na mojej drodze stanęło także dziennikarstwo. Zaczęłam wtedy rozmyślać o prowadzeniu własnej gazety lub o pisaniu felietonów. Do dziś uważam, że to kierunek dla osoby takiej jak ja, lecz nie wydaje się on na tyle ciekawy by wyjeżdżać poza granice województwa.


Skoro nie bycie aktorem, ani dietetykiem, ani dziennikarzem, to może… bycie nauczycielem. Przez długi czas byłam pewna, że to zawód dla mnie. Przekazywanie wiedzy, którą się posiada, bycie niekiedy czyimś mentorem- wydawało się to fascynujące. Nie brałam jednak pod uwagę mojej cholerycznej natury wrednego człowieka, która lubi od czasu do czasu wyjść na zewnątrz. W trosce o mój komfort psychiczny i bezpieczeństwo ludzi wokół porzuciłam cel bycia nauczycielem.


Coaching oraz PR były jak olśnienie, jak coś, co sprawi, że odnajdę swoją drogę życiową. Bardzo szybko życie zweryfikowało to, że nie zawsze umiem być dobrym doradcą, a próby bycia nim kończyły się katastrofą psychiczną drugiej osoby.


Kiedy nieco dojrzałam fizycznie zaczęłam myśleć o psychologii. I d ę n a p s y c h o- l o g i ę- to brzmiało bardzo dumnie. Wizja wybrania psychologii jako kierunku studiów wydawała się budująca. Duże zarobki jako prywatny psycholog oraz prestiż społeczny- arcyoptymistyczna wizja przyszłości. Szybko przekonałam się, że wizja ta nie należy do mnie- nie pasowałam do niej.


Kiedy odłożyłam na bok psychologię oraz aktorstwo, mając około 18 lat w mojej głowie rozjaśniała myśl o wokalistyce. Biorąc pod uwagę to, że mam predyspozycje aby dostać się na podobne studia, przedstawiłam ten pomysł rodzicom. Cóż, kiedy ukazali mi realizm życia artysty- ponownie- zrezygnowałam ze studiów artystycznych.


Ale podświadomie, nie dałam za wygraną i szukałam innych sposobów jak przemycić sztukę do mojego życia.


Nagle do mózgu zawitał pomysł o wzornictwie. Wzory- pewnie coś z malowaniem. Jak się okazuje to szeroko pojęte projektowanie- od foteli po miksery, a to zdecydowanie nie moja działka.


Pomyślałam, że najlepszym sposobem na spełnienie się jako artysta i na zarabianie powyżej najniższej krajowej jest złożenie na grafikę. Między uczeniem się do matury a jedzeniem miałam wolny czas na ćwiczenie tak zwanej „prostej kreski” i konstrukcji brył. Po jakimś czasie zrezygnowałam z tych planów, gdyż zorientowałam się, że styczność z projektowaniem komputerowym mam niewielką i że plan posiadania własnej firmy z odzieżą, na której drukowałabym własne projekty, był dobry, ale nie dla mnie- znowu.


Ostatnimi pomysłami były: konserwacja dzieł sztuki i muzeologia, czyli sztuka w całej swojej okazałości, to nie to czego chciałam? Jak się okazało konserwuje się poprzez używanie CHEMII, a jedyne obrazy jakie znam to te, które zna każdy, kto mniej więcej interesuje się malarstwem. Ale to słaby argument, przecież obrazy można poznać- no tak, tylko czy mi się tak właściwie chce?


Niech się dzieje wola nieba, z nią się powinno zgadzać.

.

.

.

Dni przeleciały, mam parę śmiesznych zmarszczek, a kierunek, na który się zdecydowałam to filologia polska na UWB z perspektywą na wybranie bloku fakultatywnego: „edytorstwo”.

Jestem- już o krok- studentką filologii polskiej i bardzo cieszę się z mojego wyboru. Już nie mogę się doczekać na zajęcia z romantyzmu, a one- dopiero za rok. Nie pozwólcie mi odejść z uczelni po roku studiów, bo będę płakać, a wtedy już nigdy tu nie wrócę.

(To chyba niezbyt przekonujący szantaż.)

.

.

.

Bawi mnie to, jak szybko potrafię zmieniać zdanie. Cała ta droga była ciekawym doświadczeniem i może to zabrzmieć bardzo sztywno, czy sztucznie, ale na prawdę dzięki temu wiele się o sobie dowiedziałam. Wnioski pozostawię sobie. ;)

Comments


bottom of page