top of page
  • Kinga Glińska

Ria

Czuł jak serce pragnie wyrywać się z klatki i dzielił go moment od tego by wypluł płuca. Wykończony tajemnicami biegł tyle, ile miał sił w nogach. Pokonał dwie ulice i skręcił w dół doliny. "Nie zdążyła uciec zbyt daleko"- pomyślał. Gdy ujrzał baner fabryki wiedział, że jest już na miejscu.

Brama wjazdowa była zamknięta jak zawsze. Pozostało udać się do sektora zachodniego i przedostać się przez starą dziurę w ogrodzeniu.

Wiedział, że kogokolwiek tam spotka, nie będzie to Min jaką znał. Oszołomiony przez potężną adrenalinę, nie myśląc wiele, zaczął przedzierać się przez głazy wokół fabryki z włączoną latarką w ręku. Powoli przemieszczał się po ciemnych ruinach. Dotarł do głównej hali.

To miejsce wyglądało zupełnie inaczej po zmroku. Zazwyczaj urokliwy bluszcz przypominał teraz złowrogie macki wykonujące psychodeliczny taniec po ścianach. Struga światła latarki pozwoliła zauważyć także przerażające szczątki niewielkich zwierząt przytłoczonych głazami lub przyduszonych drutami. Zapach rozkładających się wilgotnych ciał wypełniał każdy kąt budynku. Chłopak spojrzał w górę, gdzie odnalazł niezmiennie piękne niebo, widoczne przez ogromną dziurę w dachu.

Nagle z sektora wschodniego zaczął dochodzić cichy głos. Tes bez zastanowienia pobiegł tam skąd dobiegał dźwięk. Jednak gdy biegł bez przerwy kilka minut po pustych korytarzach zrozumiał, że Ria znajduje się zupełnie gdzieś indziej niż sądził. Zdesperowany chciał zacząć krzyczeć i żądać by wyjawiła swoją lokalizację. Wiedział jednak, że potraktuje ona to jako atak i zacznie uciekać. Przypomniał sobie o piwnicach fabryki w sektorze zachodnim. Intuicyjnie spojrzał w lewo i nagle zobaczył przemoczoną wolno idącą kobiecą postać. "To ona" - pomyślał. Wypełniony lękiem zaczął przybliżać się do sylwetki. Gdy był już tuż za nią, wyszeptał:

- Ria?

Roztrzęsiona dziewczyna stanęła bez ruchu. Tes czekał na oznakę jej świadomości. Nie był do końca pewien co sam robi. Czy nie powinien był wziąć ze sobą kogoś do pomocy? Nie miał zbyt dużo czasu na przemyślenia, bo zauważył że Ria zaczęła się do niego wolno odwracać.

- Przepraszam... - wyszeptała zaglądając zza ramiona.

Tes zauważył jej twarz - bladą, brudną, z widocznymi siniakami pod oczami. Patrzyła na niego z bólem w oczach. Nie był to jednak zwyczajny rodzaj cierpienia. Oczy były pozbawione jakiegokolwiek blasku, jakby nie czekało na nią już nic dobrego. Zobaczył w nich lęk, że już nie ma odwrotu od tragicznego zakończenia jej historii.

- Ria... zabiorę cię do domu... wszystko będzie dobrze - mówił zapłakany chłopak wyciągając rękę w stronę ukochanej.

- Przepraszam... - powtarzała cicho zgarbiona dziewczyna stojąca na wprost do Tesa.

- Po prostu wróćmy już do domu, dobrze? - wyszeptał nieśmiało patrząc w jej oczy tak głęboko, jakby chciał ujrzeć przyczynę jej zachowania. Dlaczego wyniszczała ją przeszłość tak bardzo, że odcinała się od teraźniejszości?

- To przeze mnie nie żyjesz... - wycedziła po chwili patrząc w podłogę.

- Ria, to nie ma znaczenia, wróćmy już do domu...

- To ja ciebie tutaj zostawiłam, wtedy na otwarciu, gdy wszystko eksplodowało! Ja, rozumiesz?!

Ria zaczęła krzyczeć, chodzić od ściany do ściany i powtarzać pod nosem: "To ja, ja to zrobiłam.". Ogarnął ją żal i niepojęta rozpacz. Stan, którego dotykała nie był podobny do romantycznego szaleństwa Konrada lub pięknego obłędu Ofelii. Uderzała głową o blachy, pięściami rujnowała sobie twarz, a wszystko po to, by uciszyć głosy, które prześladowały ją w głowie.

- Ratowałaś swoją rodzinę, tak miało być.

- Przestań już, przestań, przestań!

.

.

.

Głosy ucichły. Nie było nikogo poza Rią. Dziewczyna obudziła się leżąc samotnie wśród ciemnych korytarzy fabryki. Chciała uciekać z tego przeklętego miejsca, jednak ciało odmówiło jej posłuszeństwa. Upadła na zimną posadzkę porośniętą zielonościami po próbie podniesienia się. Szukając jakiejkolwiek drogi ucieczki przesuwała się po ziemi w stronę schodów przed nią. Zaczęła spadać po stopniach obijając wykończone doszczętnie ciało. Jęcząc od bólu kierowała się do wyjścia. Gdy podrapana przez gruzy znalazła się przy drodze obok fabryki podniosła rękę i krzyczała o pomoc tak głośno jak tylko mogła. Całą noc czekała, aż Bóg zlituje się nad nią ten ostatni raz. Ale nikt nie jechał tą drogą. Nikt jej tam nie szukał.

.

.

.

Została znaleziona o poranku przez jadącą ciężarówkę z rozładunkiem. Mężczyzna zatrzymał się na moment, lecz szybko ominął ciało myśląc, że to "pijaczka", tak samo kilku następnych kierowców. Około godziny 6:00 policja przyjęła zgłoszenie o zaginięciu Rii, lecz po chwili je odrzucono, gdyż nie minęło jeszcze przepisowych 24 godzin od zniknięcia. Niedługo potem przypadkowi spacerowicze zadzwonili po karetkę z miejsca, gdzie leżało jej ciało. Lekarze stwierdzili potrącenie i pobicie w ramach kradzieży.


obraz okładki: dzieło Nicoli Samori


Comentarios


bottom of page